Często tak bywa, że miłość szczęśliwa
jak dziecię słodkie i roześmiane
w jakimś momencie
nie dopilnowane -
w jednej chwili spod kontroli się wymyka...
Dąsy zaczynają się mnożyć,
gniewy narastają.
Słowa drażnią, gesty sztywnieją...
Uśmiechy się gdzieś zagubiły do
wspólnych działań
zabrakło siły.
Rośnie przegroda początkowo cieniuśka,
jak mgiełka,
można ją zniszczyć jednym paluszkiem, ale
nikt tego nie czyni, sam się nikt
nie wini!
Tak pomalutku, początkowo nie widząc
skutku,
cegiełki układamy do budowy chińskiego muru
się przykładamy.
Zbyt późno się połapiemy, cośmy tak
pracowicie
czynili przez całe życie.
Po co się starałeś doprawdy tego chciałeś?
Z miłością tak się stanie, gdy “coś” zostanie
przegapione.
Każdy pójdzie w inna stronę i choć kulista
Ziemia
wspólnego punktu już nie ma.
Patrzymy na mur z oddali jak byśmy go
tam zastali...
Nikt nie myśli, że stawiał go sam osobiście!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz