się chce…
W ostatniej chwili nie wypada zaskoczyć
Mikołaja
głupim „esemesem”.
Mnie marzy się wiele; może Mikołaj
gdzieś znajdzie, zagubione
niedziele.
Soboty, które kiedyś ciężko
pracowały…
Poniedziałki, bo wydawały się
wredne,
a przecież były piękne!
Taki poniedziałek co dwadzieścia
miał lat, mógł nie mieć
szminki…
Bowiem bardziej czerwone ślady,
pocałunki zostawiały.
Ale odjechałam, przecież nawet
święty
nie ma dostępu do Archiwum
Dawnych Akt.
Co mi się wspomina, komu chcę
odebrać;
było, minęło…
Wspomnień nic nie wróci i bardzo
dobrze.
Dziś można zamówić co innego
zupełnie;
smartfona, pizzę,
makaron z sosem
jakim tylko, nie lubisz?
To nie musisz jeść!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz