Dotychczas z każdym tematem
umiałam figlować.
Śmierć i chorobę oswajałam
do tego stopnia nawet, że
z ręki mi jadły!
ŻYCIE.
Czym ono jest właściwie?!
Pewnie tym, czym sama
dla siebie jestem.
Kocham je bardzo, ale
bywają dni, że
mam ochotę wziąć je za pysk
i z całej siły o ścianę
walnąć!
Oddaję mu serce a ono
zamiast
zamiast
samym dobrem odpłacać,
potrafi napaskudzić niemal
każdego dnia.
Z innej optyki jest wspaniałe;
skoro uwielbiam je nadal,
mimo pretensji i
wymówek
odejść od niego nie umiem...
mimo pretensji i
wymówek
odejść od niego nie umiem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz