Ostatni dzień stycznia w nocy z lutym
się spotka.
Zawstydzony, opuszcza kalendarz
ze spuszczoną głową.
Próżnował jak rzadko się zdarza,
może był zatrudniony na
umowie śmieciowej?
Nie postarał się o śnieg, mrozem
nie zaiskrzył,
szepcze teraz lutemu, że mu
bardzo przykro.
Kompletnie sprawę zawalił!
Może lutemu się zechce, zimnem
wytargać za uszy,
śniegiem sypnąć choćby tyle, ile
dzieciom na ferie trzeba,
żeby je zabawić.
Luty nadyma policzki czerwone,
no dobra – powiada,
dawaj na flaszkę jak się rozgrzeję
spróbuję zrekompensować twoje
lenistwo, chociaż
takiego obowiązku nie mam.
Dziś można nie przestrzegać prawa –
słowo obowiązek, znaczy
bardzo mało!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz